Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Emilka wypiła mleko i zastanawiała się nad tem, co tu widziała. Jakie ładne tapety! Najładniejsze chyba, jakie kiedykolwiek oglądała.
— Cóż patrzysz w próżnię, tak dziwnie? — spytała ciotka Elżbieta, wracając nagle.
Emilka zamknęła się w sobie. Nie mogła tego tłumaczyć ciotce Elżbiecie. Ciotka Elżbieta powiedziałaby podobnie jak Helena Greene, że ona jest „szalona”.
— Ja... ja nie patrzyłam w próżnię.
— Nie sprzeczaj się. Ja mówię, że tak — odparła ciotka Elżbieta. — Nie rób tego więcej. To nadaje twojej twarzy nienaturalny wyraz. Chodź teraz, pójdziemy na górę. Będziesz sypiać ze mną.
Emilka westchnęła ze smutkiem. Miała nadzieję, że może będzie spać w pokoju ciotki Laury. Spanie z ciotką Elżbietą wydawało jej się ciężkiem przedsięwzięciem. Ale nie śmiała protestować. Weszły do wielkiej, ciemnej sypialni ciotki Elżbiety, obitej ponurą, nieładną tapetą; pod jedną ze ścian stała duża toaleta z lustrem, zawieszonem tak wysoko, że nie mogło tu być mowy o Emilce-w-Zwierciadle. Okna były szczelnie pozamykane, ocienione ciemno-zielonemi firankami, dalej stała zielona kanapa, a pod przeciwległą ścianą — ogromne, miękko wysłane łoże z dużemi, pulchnemi poduszkami.
Emilka stała bez ruchu, rozglądała się dokoła.
— Dlaczego się nie rozbierasz? — spytała ciotka Elżbieta.
— Nie... nie chciałabym się rozbierać w twojej obecności — wyjąkała Emilka.

75