Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Na dole czekano na nią. Emilka pożegnała się z Heleną Greene. Było to pożegnanie raczej chłodne, ona nigdy nie lubiła Heleny Greene, a od owej nocy, kiedy Helena powiedziała jej, że ojciec umrze niebawem, Emilka znienawidziła ją i bała jej się.
Helena zaskoczyła Emilkę wybuchem płaczu i tuleniem jej do siebie. Prosiła, żeby Emilka nie zapomniała jej, żeby do niej napisała, nazwała ją swem „umiłowanem dzieckiem”.
— Nie jestem twem umiłowanem dzieckiem — rzekła Emilka. — Ale napiszę do ciebie. A czy będziesz bardzo dobra dla Kici?
— Zdaje mi się, że ty bardziej odczuwasz rozłąkę z tym kotem, niż rozstanie ze mną — zasyczała Helena.
— No, rozumie się, że tak. — odrzekła Emilka, zdumiona, że wogóle może tu zachodzić porównanie.
Najwyższym wysiłkiem woli powstrzymała się od łez, gdy przyszło jej się żegnać z Kicią, która siedziała skulona, na trawniku.
— Może cię jeszcze zobaczę kiedyś — szepnęła, tuląc ją do siebie. — Pewna jestem, że dobre kotki idą prosto do nieba.
Odjechali czteroosobowym powozem, stale używanym przez mieszkańców Srebrnego Nowiu. Emilka nigdy dotychczas nie jechała takim wspaniałym pojazdem. Wogóle jeździła mało. Razu pewnego ojciec pożyczył sobie bryczkę państwa Hubbard. Trzęsło okropnie, ale ojciec przez cały czas mówił do niej i uczynił z tej wycieczki istny cud.
Kuzyn Jimmy i ciotka Elżbieta siedzieli w głębi, ciotka miała na sobie kapelusz z czarnych koronek

68