Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

instrukcyj, pożegnała Emilka całe dotychczasowe otoczenie. Pożegnała Wyniosłego Świerka, Adama i Ewę. „Tak im będzie mnie brak, gdy odjadę, nie będzie ich kto miał kochać!” — rzekła ze smutkiem. — Pożegnała się z fotelem na biegunach, z jabłonią, z trawnikiem. Następnie weszła na górę do swego pokoju. To małe okienko było w jej oczach zawsze łącznikiem ze światem cudów. W spalonym żółtym zeszycie był jeden opis, który napełniał ją szczególną dumą. „Opis widoku z mego okna”. Tu siadywała i marzyła. Wieczorem często klękała przy tem okienku i odmawiała pacierze. Czasami świeciły gwiazdy, czasami deszcz bił w szyby, czasem przylatywały tu szczygły i jaskółki, niejednokrotnie zalatywał zapach jabłoni i bzów w kwiecie, czasami słychać tu było śmiech Królowej Wichrów, jej westchnienia, jej pieśni i gwizdy. Emilka słyszała je wśród mrocznych nocy, podczas groźnych zawiei zimowych. Nie żegnała się z Królową Wichrów, bo wiedziała, że Królowa Wichrów przybędzie za nią do Srebrnego Nowiu. Ale pożegnała się ze swem okienkiem i z zielonem wzgórzem, które tak kochała i drzewami pod wzgórzem i z Emilką-w-Zwierciadle. Może znajdzie się w Srebrnym Nowiu inna Emilka - w - Zwierciadle, ale to nie będzie ta sama. Zdjęła ze ściany i wsunęła do kieszeni rysunek sukni balowej, który wycięła z czasopisma kobiecego. Była to taka cudna suknia z białej koronki, podpięta bukiecikami różyczek, z długim, długim trenem, który sięgał chyba połowy pokoju. Emilka z tysiąc razy najmniej widziała siebie w tej sukni; była zawsze królową piękności na sali balowej w swej wyobraźni.

67