Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się nazwa „kocica” w zastosowaniu do Kici. To brzmiało zbyt twardo.
Drażnił ją ruch i rozgardjasz podczas pakowania. Tęskniła do dawnego spokoju, przypominała sobie rozmowy z ojcem. Doznawała wrażenia, jakby byli jeszcze bardziej oddaleni jedno od drugiego naskutek tego wtargnięcia Murrayów pomiędzy nich dwoje.
— A to co? — spytała ciotka Elżbieta, przerywając na chwilę pakowanie. Emilka spojrzała i ze smutkiem zobaczyła swój żółty zeszyt w rękach ciotki. Ciotka otworzyła zeszyt, zaczęła czytać... Emilka skoczyła i wyrwała jej kajet.
— Nie czytaj tego, ciotko Elżbieto — zawołała z oburzeniem. — To moje, to jest moja prywatna własność!
— Pleciesz, panno Starr — rzekła ciotka Elżbieta, patrząc na nią. — Pozwól sobie powiedzieć, że ja mam prawo czytać twoje książki. Ja za ciebie odpowiadam. Nie mam zamiaru pozwolić ci na jakieś tajemnice lub konszachty, zapamiętaj to sobie. Widocznie jest tu coś, czego się wstydzisz, tem bardziej muszę to zobaczyć. Daj mi ten zeszyt.
— Nie wstydzę się niczego, co tu napisałam — zawołała Emilka, cofając się z cennym zeszytem, przyciśniętym do piersi. — Ale nie dam ci tego przeczytać, ani tobie, ani nikomu!
Ciotka Elżbieta postąpiła ku niej o krok naprzód.
— Emiljo Starr, czy słyszysz, co mówię do ciebie? Daj mi ten zeszyt... natychmiast!
— Nie, nie! — Emilka odwróciła się, pobiegła. Nigdy nie pozwoli ciotce Elżbiecie zajrzeć do tego zeszytu Uciekła do kuchni, ogień palił się na kominie.

65