Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sem. — Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Co do Douglasa Starra, to uważam, że było to całkiem niewłaściwe z jego strony umrzeć i pozostawić to dziecko bez grosza.
— Czy on to zrobił rozmyślnie? — spytał kuzyn Jimmy. Po raz pierwszy zabierał głos.
— On był nędznym bankrutem życiowym — wycedziła ciotka Ruth.
— Nieprawda! Nieprawda! — wrzasnęła Emilka, wysadzając znienacka głowę z pod serwety, z pomiędzy dwóch przednich nóg stołowych.
Murrayowie siedzieli przez chwilę w milczeniu, nieruchomi, jakgdyby skamieniali pod wpływem tego jej wybuchu. Wreszcie ciotka Ruth wstała, podeszła do stołu, podniosła serwetę, pod którą Emilka schowała się znowu, strapiona, pojmując teraz dopiero, co uczyniła.
— Wstań i wyjdź stamtąd, Emiljo Starr! — rzekła ciotka Ruth.
„Emilja Starr” wstała i wyszła z pod stołu. Nie była szczególnie wystraszona, zbyt była rozgniewana. Oczy jej pociemniały, były zupełnie czarne, policzki stały się purpurowe.
— Cóż za mała piękność... jaka regularna mała piękność! — zawołał kuzyn Jimmy. Ale nikt go nie słuchał. Ciotka Ruth miała głos.
— Ty bezwstydna, szpiegująca istoto! Wychodzi na jaw krew Starrów, Murrayówna nigdyby tego nie zrobiła. Powinnaś dostać w skórę!
— Ojciec nie był bankrutem! — krzyknęła Emilka, drżąc z gniewu. — Nie macie prawa nazywać go bankrutem. Kto był tak bardzo kochany, jak on, nie może być bankrutem. Nie sądzę, żeby ciebie, ciotko, ktokol-

56