Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chodzi. Byłaby oddała jedno ze swych małych, śpiczastych uszu, byle słyszeć naradę rodzinną. Ale wiedziała doskonale, że każą jej wyjść z pokoju. Nie doznała zatem zdziwienia, gdy Helena weszła do saloniku o zmierzchu i rzekła:
— Wejdź na górę, Emilko. Lepiej będzie, żebyś tam czekała na powrót twoich ciotek i wujów, którzy będą chcieli mówić tu o interesach.
— Czy nie mogę ci pomóc w przygotowaniach do kolacji? — spytała Emilka, sądząc, że skoro będzie na dole i będzie się krzątać po kuchni, to łatwiej pochwyci to i owo z rozmowy krewnych.
— Nie. Bardziejbyś przeszkadzała, niż pomagała. Maszeruj na górę!
Helena wróciła do kuchni, nie czekając, aż Emilka pomaszeruje. Emilka wstała niechętnie. Jakże będzie mogła spać w nocy, nie wiedząc, co się z nią stanie? A czuła, że nikt jej nie powie, co postanowili. Musiałaby czekać do następnego dnia.
Oczy jej padły na podłużny stół na środku pokoju. Serweta która na nim leżała, była nieprzeciętnych rozmiarów, spadała ciężkiemi fałdami aż do podłogi. Mignęły na dywanie czarne skarpetki, zaszeleściła serweta, falowała przez chwilę... poczem zaległo milczenie. Emilka na podłodze, pod stołem ułożyła wygodnie nogi i siedziała, triumfująca. Dowie się, co oni mówią, a nikt nie domyśli się jej obecności.
Nigdy jej nie powiedziano, że podsłuchiwanie nie jest czynem uczciwym, że jest uważane za coś wysoce niewłaściwego; nie nadarzyła się sposobność do takiej nauki w ich spokojnem życiu we dwoje, ojca i Emilki. Poczytywała więc poprostu za szczęśliwy zbieg

51