Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naszyjnik i żałobna suknia! Wstydź się! Czy pora myśleć teraz o zadowoleniu próżności?
— To nie o próżność chodzi! — zawołała Emilka — ojciec dał mi ten naszyjnik na Boże Narodzenie, a ja chcę pokazać Murrayom, że też coś posiadam!
— Nie pleć głupstw! Chodź na dół, mówię! Dbaj o swe manjery, przyszłość twoja zależy od wrażenia, jakie wywrzesz na „nich”.
Emilka szła sztywno obok Heleny. Ośm osób siedziało w saloniku. Natychmiast uczuła krytyczne wejrzenie 16 oczu ludzkich. Była bardzo blada i drobna w swej czarnej sukience. Pod oczami miała fioletowe cienie, znać było po jej wielkich, podkrążonych oczach, że płakała. Była okropnie wystraszona i wiedziała o tem, ale nie chciała tego okazać Murrayom. Podniosła głowę, gotowa znieść mężnie czekającą ją próbę.
— Oto jest — rzekła Helena, zwracając ją za ramiona we właściwą stronę — twój wuj Wallace.
Emilka drgnęła i wyciągnęła przed siebie rękę. Nie polubi wuja Wallace’a, (odrazu to poczuła). Był on ponury, skrzywiony, brzydki, brwi miał ściągnięte, krzaczaste, usta zaciśnięte, nieubłaganie stanowcze w wyrazie. Pod oczami miał sine cienie i nabrzmiałe, t. zw. „torby”, przyczem nosił bokobrody. Emilka stwierdziła bez wahania, że nie podobają jej się bokobrody.
— Jak się miewasz, Emilko? — spytał chłodno i niemniej chłodno ucałował jej policzek.
Fala oburzenia zalała nagle serce Emilki. Jak on śmie ją całować, on, który nienawidził jej ojca i wyrzekł się jej matki. Szybkim jak błyskawica ruchem

36