Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nigdzie ich znaleźć. Jeżeli zrobi coś złego Leosiowi, znienawidzę ją.
— Powiedz jej to — rzekła Emilka gwałtownie. — Niech wie, że ty się domyślasz, kto jest sprawcą śmierci Smoka i Pierwiosnka. Powiedz wręcz, że wiesz o tem i że przestaniesz ją kochać, jeżeli coś się stanie Leosiowi. Tak się przerazi, że nic mu nie zrobi, jestem tego pewna. Powiedz jej to łagodnie, nie obrażaj jej uczuć dla ciebie, ale powiedz koniecznie. To będzie najlepiej dla wszystkich osób zainteresowanych — zakończyła Emilka, naśladując wybornie ciotkę Elżbietę, stawiającą jakieś ultimatum.
— Zdaje mi się, że to zrobię — rzekł Tadzio, mocno strapiony. — Nie mogę się pogodzić z myślą o zniknięciu Leosia w ślad za mojemi kotami, jest to jedyny pies, jakiego miałem kiedykolwiek, a ja zawsze pragnąłem mieć psa. Ach, Emilko, jak ja się cieszę, że już wróciłaś!
Bardzo jest miło to słyszeć, a szczególnie z ust Tadzia. Emilka wróciła do Srebrnego Nowiu, uszczęśliwiona. W kuchni świece płonęły, migocąc pod wpływem wietrzyku sierpniowego, wdzierającego się chwilami przez otwarte drzwi i okna.
— Zapewne nie będą ci się podobać świece, Emilko. Przyzwyczaiłaś się do lampy w Księżym Stawie — rzekła ciotka Laura z westchnieniem. Jednym z głównych powodów goryczy Laury Murray był upór, z jakim Elżbieta obstawała przy świecach.
Emilka rozglądała się dokoła w zamyśleniu. Jedna ze świec kiwała się rytmicznie pod powiewem wiatru wieczornego, jakgdyby jej się kłaniała na powitanie.

343