Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/342

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przygód i poprzestać na mniej silnych wrażeniach. Coby się stało przed kilku dniami, gdybym cię nie był znalazł na owej samotnej skale?
— Ale mnie pan znalazł — zawołała Emilka. Ja lubię niebezpieczeństwo, zwłaszcza gdy już minęło — dodała. — Gdyby wszyscy ludzie byli szczęśliwi, nie byłoby o czem czytać.
Tweed rzucił się radośnie ku niej. Emilka pogłaskała go. Polubiła go bardzo, nie przeniewierzając się bynajmniej rodzinie kotów.
— Lubię psy jedną stroną mego serca, a koty drugą — stwierdziła.
— Ja lubię koty, ale nigdy nie miałam kota w domu, — rzekł Dean. — One są zbyt wymagające, za wiele żądają. Psy chcą tylko być kochane, a koty pragną uwielbienia. Nie zrzekły się tradycyj pogańskich.
Emilka nie podzielała tego zdania.
— Koty nie wymagają uwielbienia — rzekła. — Lubią tylko, żeby je pieścić.
— Tak, żeby je pieściła ich kapłanka. Gdybyś się była urodziła przed 5 tysiącami lat, Emilko, byłabyś kapłanką Nilu, otoczoną pysznemi kotami, drapieżnikami w stosunku do innych ludzi, a łaszczących się tobie.
— Ach — westchnęła nagle Emilka — w tej chwili poczułam „promyk”, a zarazem tęsknotę do domu. Dlaczego?
— Dlatego, że niewątpliwie jesteś taką kapłanką, a raczej byłaś nią w poprzedniem wcieleniu twej jaźni i moje słowa zbudziły w tobie to wspomnienie. Czy wierzysz w teorję reinkarnacji, gwiazdeczko? Z

336