Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Śmiał się. Żartował, to było jasne, ale Emilka czuła się nieswojo. Zerwała kwiatek przydrożny, rzuciła go na ziemię i zdeptała. Dean przyglądał jej się, ubawiony. Jego dziwne oczy bardzo były miłe, gdy patrzył teraz na nią.
— Ty wyjątkowa istoto! Ty niepodległa naturo! Będziemy przyjaciółmi, już jesteśmy przyjaciółmi. Jutro przyjdę do Księżego Stawu, żeby przeczytać twój opis Karoliny i mej czcigodnej ciotki. Pewien jestem, że będę zachwycony. A nie zapuszczaj się w przyszłości w zakątki tak odległe od wszelkiej cywilizacji. Dobranoc, moja gwiazdko poranna.
Patrzył za nią, aż zniknęła mu z oczu.
— Cóż za dziecko! — szepnął. — Nigdy nie zapomnę jej wzroku, kiedy leżała na owej skale śmierci, biedna duszyczka wystraszona! Nigdy nie spotkałem istoty, tak przepełnionej intensywną radością życia. Tak, to córka Douglasa Starra, który nigdy nie nazywał mnie garbusem.
Podniósł z ziemi zdeptany kwiatek. Wróciwszy do domu, włożył zmięte płatki między kartki starego tomu poezji, gdzie zaznaczył czerwonym ołówkiem dwuwiersz:

Ona jest najcudowniejszą różą,
To dziecię słońca i zorzy.



332