Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale nie bój się, ja cię wybawię z niebezpieczeństwa. Zostawię ci mego psa, żeby ci dotrzymywał towarzystwa. Chodź tu, Tweed!
Zagwizdał; wielki, złotawy pies nadbiegł, kręcąc ogonem.
— Siadaj tu, Tweed, zaczekaj, aż wrócę. Nie szczekaj, nie kręć ogonem. Mów do niej tylko oczami.
Tweed posłusznie usiadł na tylnych łapach, a Dean Priest zniknął.
Emilka leżała i układała opis tego zdarzenia, aby zamieścić je w pamiętniku. Była jeszcze trochę wystraszona, ale niebardzo. Już się widziała piszącą nazajutrz przy biurku w czerwonym pokoju. To będzie bajecznie ciekawe!
Świadomość, że ten duży pies leży przy niej, była jej nader miła. Nie była tak biegła w rasach psów, jak w rasach kotów. Ale wystarczyło, że to stworzenie patrzyło na nią niemal ludzkim wzrokiem, wiernie, przyjaźnie; pilnowało jej wyraźnie. Szary kotek jest cudnem stworzonkiem, ale żaden kot nie siedziałby tak przy niej i nie dodawałby jej otuchy swem wejrzeniem.
— Zdaje mi się — pomyślała Emilka — że pies jest lepszy od kota, zwłaszcza w ciężkich chwilach naszego życia.
Pół godziny upłynęło, zanim Dean Priest wrócił.
— Bogu dzięki, że nie spadłaś, — mruknął — nie musiałem biec tak daleko, jak przewidywałem, znalazłem sznur w pustej łódce przy brzegu i wziąłem go. A teraz gdy spuszczę sznur, czy będziesz miała dosyć siły aby się go uczepić i gdyby ziemia się

323