Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W miesiąc później pojechała ciotka Elżbieta z Emilką do Shrewsbury, ażeby kupić dziewczynce zimowe palto. Spotkały w sklepie ojca Cassidy. Ciotka Elżbieta ukłoniła się sztywno, ale Emilka rzuciła się ku niemu radośnie.
— Cóż słychać z dyspensą Rzymu? — szepnął ojciec Cassidy.
Emilka była przerażona: gdyby tak ciotka Elżbieta usłyszała! Pomyśleć gotowa, że ona prowadzi tajne układy z Papieżem, takie, jakich nie prowadziła żadna dobra Presbiterjanka, ani szanująca się Murrayówna ze Srebrnego Nowiu. Ale ta druga Emilka, która w niej żyła podświadomie, dumna była z tajnego porozumienia między nią a księdzem. Skinęła głową poważnie, oczy jej wyraziły zadowolenie.
— Otrzymałam ją bez trudu — szepnęła.
— Świetnie — odrzekł ojciec Cassidy — życzę ci powodzenia, a życzę z całego serca! Do widzenia.
— Żegnaj, Ojcze Cassidy — odrzekła Emilka, uważając, że jest to pożegnanie bardziej w stylu intryg i spisków, niż „do widzenia”. Rozkoszowała się tem cichem porozumieniem przez resztę dnia. Ojciec Cassidy został wkrótce przeniesiony do innej parafji, ale Emilka zachowała o nim wspomnienie, jako o człowieku miłym i rozumiejącym bliźnich.

259