Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Widzę takie cudne białe obłoczki nad ścieżką Wysokiego Jana. Pragnęłabym móc pofrunąć i zaszyć się w nie. Nie mogę uwierzyć, żeby one były wilgotne i brudne, jak twierdzi Tadzio. Tadzio wyrył scyzorykiem swoje i moje inicjały na Królu Lasów, ale ktoś je wymazał. Nie wiem kto, czy Ilza, czy Perry.
Panna Brownell daje mi teraz stale złe stopnie, co gniewa ciotkę Elżbietę, ale ciotka Laura rozumie. Napisałam sprawozdanie z owego dnia, kiedy panna Brownell wyśmiewała się z moich poezji. Włożyłam je w kopertę, zaadresowałam do ciotki Elżbiety i ukryłam w otomanie. Jeżeli umrę na suchoty, ciotka Elżbieta znajdzie to sprawozdanie i zobaczy, jaka była dla mnie niesprawiedliwa. Ale chyba nie umrę, bo coraz bardziej tyję, a Ilza słyszała swego ojca, mówiącego do ciotki Laury, że byłabym ładna, gdybym miała rumieńce. Nie powinno się pragnąć być ładną, to bardzo źle, prawda, drogi Ojcze? Ciotka Elżbieta tak mówi, a kiedy jej zadałam pytanie: a czy ty nie chciałabyś być ładna, ciotko Elżbieto?, wyglądała na niezadowoloną z czegoś, ale nie wiem z czego.
Panna Brownell ma wciąż urazę do Perry’ego za ów pamiętny dzień wyszydzania przez nią moich wierszy. Traktuje go podle, ale on jest dla niej niezmiennie uprzejmy, bo mówi, że po to jest w szkole jedynie, aby się uczyć. On twierdzi, że jego rymy są równie dobre, jak moje, a ja wiem, że nie, że są gorsze, więc mnie to wyprowadza z równowagi. O ile nie uważam podczas lekcji, panna Brownell mówi: zapewne tworzysz nowe arcydzieła, Emilko; wówczas wszyscy się śmieją. Nie, nie wszyscy. Nie powinnam przesadzać.

225