Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

psów już w niej nie było od szeregu lat. Emilka byłaby nieszczęśliwa, gdyby się coś stało Kici II.
„Stary Kelly”, wędrowny kupiec podarował jej to kocię. Stary Kelly przychodził do Czarnowody co dwa tygodnie między majem a listopadem. Chodził tak od lat 30, albo zajeżdżał na wózku, ciągnionym przez gniadego kuca. Perspektywa jazdy na tym wózku zachwycała Emilkę, jakkolwiek była dla niej mało prawdopodobna. Ale zdawało jej się, że to jest z pewnością rozkosz niecodzienna.
Stary Kelly i ona byli wielkimi przyjaciółmi. Lubiła jego czerwoną, wygoloną twarz, jego błękitne oczy, płowe włosy, jego usta ściągnięte komicznie naskutek ciągłego pogwizdywania w ciągu dziesiątków lat. Stary kupiec zawsze miał w kieszeni jakiś upominek dla Emilki, który jej wręczał ukradkiem, gdy ciotka Elżbieta się odwracała. Nie omieszkał też jej powiedzieć za każdą swą bytnością w Srebrnym Nowiu, że już chyba niebawem pomyśli Emilka o wyjciu zamąż; stary Kelly mniemał, że najpewniejszym sposobem uradowania wszelkiej istoty żeńskiej, bez względu na wiek, jest przekomarzanie się z nią na temat jej rychłego małżeństwa.
Razu pewnego podarował jej maleńkie kocię. Emilka przyjęła ten dar, oczarowana, ale gdy stary kupiec się oddalił, ciotka Elżbieta oświadczyła, że w Srebrnym Nowiu nie będzie więcej kotów.
— O, proszę cię, ciotko Elżbieto, pozwól mi zatrzymać tego kociaka — błagała Emilka. — On ci nie będzie przeszkadzał ani trochę. Ja mam dużo doświadczenia w zakresie wychowywania kotów. A taka jestem samotna, gdy nie mam małego kociaka. Nie-