Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

glądać jego pracy. Jest on stolarzem. On powiada, że sporządził tyle drabin, że może się po nich dostać do nieba bez jednego pacierza, ale to jest tylko żart. Jest on w gruncie rzeczy bardzo pobożny. Jest katolikiem, chodzi do kaplicy Białego Krzyża co niedziela. Ja też chodzę do niego z Ilzą, chociaż może nie powinnam, skoro on jest takim wrogiem mojej rodziny. Jest on bardzo dobrze wychowany, dla mnie ogromnie uprzejmy, ale niezawsze mi się ten człowiek podoba. Kiedy zadaję mu jakieś poważne pytanie, on zawsze kiwa głową nademną, zanim odpowie. To jest obrażające. Nigdy mu nie zadaję naturalnie pytań co do religji, ale Ilza.. owszem. Ona go lubi, ale mówi, że on spaliłby nas wszystkich żywcem, gdyby miał władzę. Zapytała go wprost, czy takby postąpił, a on przyjrzał nam się, mrugając oczami i odrzekł, że szkodaby mu było takich ładnych małych protestantek. To była swawolna odpowiedź. Pani Wysoka Janowa jest miłą kobietą i wcale niezarozumiałą. Wygląda jak rumiane jabłuszko.
W dnie deszczowe bawimy się u Ilzy. Robimy, co się nam podoba. Nikt nas nie pilnuje, tylko o ile doktór jest w domu, musimy się zachowywać spokojnie, bo nie znosi on hałasu, chyba, że sam go robi. Dach jest płaski, więc możemy przez strych wdrapywać się tam, co bardzo lubimy. To takie przyjemne siedzieć na dachu domu. Okazało się, że ja umiem krzyczeć głośniej, niż Ilza. Człowiek nigdy nie wie, co potrafi, zanim spróbuje swych sił. Ale podczas tego konkursu krzyku (na dachu!) narobiłyśmy za wiele hałasu i ciotka Elżbieta rozgniewała się. Zapytała, dlaczego krzyczałyśmy tak głośno. Wstrętne pytanie,

169