Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nigdy boso poza domem. Emilka ustąpiła, ale skoro tylko wyszła poza bramę, usiadła na trawie, zdjęła buciki i pończochy, postawiła je w rowie i pobiegła, wesoła, beztroska, przez pola.
Załatwiła sprawunek i wracała ze spokojnem sumieniem. Jaki piękny był świat, jaki delikatny błękit nieba, jak cudną barwę miała Czarna Woda! Emilka przystanęła i zaczęła tworzyć poemacik na cześć otaczającej przyrody.
Dwie strofki były już gotowe po pięciu minutach. Ale potrzebna była trzecia, któraby zakończyła utwór. Tymczasem iskra Boża pierzchła, zanim ta trzecia strofa była gotowa w umyśle dziewczynki. Rozmarzona, szła w kierunku domu i zanim doszła do Srebrnego Nowiu, skomponowała i te wiersze, które według niej były potrzebne do zaokrąglenia całości.
Była bardzo zadowolona i dumna, gdyż uważała ten jeszcze nienapisany poemacik za najlepszy swój utwór dotychczasowy. A napisała już trzy wiersze ulotne. Musi pośpieszyć na strych i napisać te trzy strofki, żeby ich, broń Boże, nie zapomnieć. Ale na schodach zastąpiła jej drogę ciotka Elżbieta.
— Emilko, gdzie zostawiłaś buciki i pończochy?
— W rowie przy bramie — odrzekła Emilka, ściągnięta brutalnie z obłoku na ziemię.
— Poszłaś do sklepu boso?
— Tak.
— Chociaż ci powiedziałam, że nie wolno?
To pytanie wydało się Emilce zbędne, więc nic nie odpowiedziała. Ale teraz nadeszła chwila rewanżu ciotki Elżbiety.

141