Strona:Emilka dojrzewa.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

10 maja 19......

Przeczytałam trzy książki, które pożyczył mi Dean w zeszłym tygodniu. Jedna była jak ogród różany, bardzo miła, ale trochę przesłodzona. A druga była jak las sosnowy na stoku górskim, pełna woni żywicznej i smaku, pokochałam tę opowieść, a jednak napełniła mnie ona pewną odmianą rozpaczy. Była tak pięknie napisana! Ja nie umiem i nie nauczę się chyba nigdy tak pisać. Nie, nigdy, jestem tego pewna. A ta ostatnia książka, ta mi przypomniała chlew. Dean dał mi ją przez pomyłkę. Bardzo był rozgniewany, gdy się spostrzegł, zagniewany i zmartwiony.

— Gwiazdko... Gwiazdko... nigdybym ci nie był dał takiej książki... To moje karygodne niedbalstwo... przebacz mi. Ta książka jest wiernym obrazem świata, ale nie twego świata, Bogu dzięki! I nie tego, który ja kiedykolwiek ukażę twoim oczom. Gwiazdko, przyrzeknij mi, że zapomnisz o tej książce.

— Zapomnę o niej, o ile zdołam — odrzekłam.

Ale nie wiem, czy zdołam zapomnieć. To było takie brzydkie. Od chwili przeczytania jej, nie mogę już być taka szczęśliwa, jak przedtem. Doznaję wrażenia, jakgdyby moje ręce zostały zbrukane i nie dają się domyć. I jeszcze innego wrażenia doznaję: jakgdyby zatrzasnęły się za mną jakieś wrota, a ja znalazłam się nagle po drugiej ich stronie, wśród nieznanego świata, gdzie nie znam dróg, ani ścieżek, a jednak muszę przebrnąć przez ten świat, muszę żyć na nim.

Dzisiaj próbowałam napisać charakterystykę Deana. Ale nie powiodło mi się. Była to jakby fotografja,

42