Strona:Emilka dojrzewa.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Możesz być tego pewien — oświadczyłam żywo. Gniewało mnie jego powątpiewanie, a jednak coś w jego twarzy mówiło mi, że nie wszystko rozumiem, że może on ma cień słuszności. Czułam się dziwnie nieswojo. Nagle przypomniała mi się owa scena, kiedy on uratował mi życie i powiedział, że teraz cała moja przyszłość do niego należy, ponieważ on mnie uratował. A ja niechętnie o tem myślę, iżby moje życie miało należeć do kogokolwiekbądź, nawet do Deana, a nie do mnie samej. A z drugiej strony wolę Deana, niż wszystkich ludzi na świecie.

Kiedy się ściemniło, kiedy się ukazały gwiazdy, patrzyliśmy na nie przez teleskop Deana. To było bardzo ciekawe. Dean dużo wie o gwiazdach, mnie się zdaje, że on bardzo dużo wie o wszystkiem. Ale kiedy mu to oznajmiłam, odrzekł:

— Jednej tajemnicy nie wiem z pewnością, a oddałbym całą wiedzę za tę jedną jedyną tajemnicę, której nigdy bodaj nie zbadam. A mianowicie, sposób pozyskania... sposób pozyskania...

— Czego? — spytałam ciekawie.

— Serca, którego pragnę, do którego tęsknię — rzekł Dean, rozmarzony, patrząc na migocącą gwiazdę, która zdawała się być zawieszona nad Trzema Księżniczkami. — Mam wrażenie, że jest ono równie nieosiągalne, jak ta gwiazda, podobna do klejnotu. Ale, kto wie, Emilko?...

Ciekawa jestem, jakie jest to serce, którego Dean tak mocno pragnie.

· · · · · · · · · · ·
39