Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdołam to wydobyć i uzewnętrznić. Gdy zaczynałem, czułem, że język odmawia mi posłuszeństwa, ale potem zobaczyłem ciebie. Patrzyłaś na mnie, jakgdybyś chciała powiedzieć: — Możesz... musisz... — I poczułem się panem sytuacji. Ty zwyciężyłaś, Emilko!

To nie było taktowne posunięcie Perry’ego ze względu na obecność Ilzy, która pracowała nad nim godzinami całemi, męczyła się, zadawała sobie tyle trudu! Jej nie podziękował ani słowem, wszystko dla mnie, której jedyną zasługą było przyglądanie mu się z życzliwością podczas referatu.

— Perry, jesteś niewdzięcznym barbarzyńcą — rzekłam i zostawiłam go. Ilza była tak rozżalona, że wybuchnęła płaczem. Od tej pory nie rozmawia z nim, a ten grubjanin Perry nie rozumie dlaczego.

— O co jej chodzi? Podziękowałem jej za jej trud po ostatniej korepetycji — mówi.

Widocznie Millerowie mają uczucia równie ograniczone, jak ilość pokoleń.

21 lutego, 19...

Wczoraj byłyśmy zaproszone do pani Roggers, ciotka Ruth i ja, wraz z jej siostrą i jej szwagrem. Ciotka Ruth włożyła niedzielny kapelusz koronkowy i suknię z bronzowego welwetu, którą spięła wielką owalną broszką-medaljonem, zawierającym włosy wuja Duttona. Ja włożyłam różową sukienkę i naszyjnik księżniczki Meny i poszłam na ten obiad, bardzo zgorączkowana, bo szwagier pani domu, pan Herbert, jest członkiem Ministerjum Kolonji i nieraz bywał na dworach królewskich. Jest on siwy, masywnie zbudowany i patrzy tak przenikliwie, że aż nieprzyjemnie. Bardzo

257