Strona:Emilka dojrzewa.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

być tak dobrą, jak ona, ale nie zdobędę się na to, zanadto lubię jedwab. To takie bogate i błyszczące. Chciałabym zawsze mieć jedwab na sobie, a gdybym mogła sama sobie kupować suknie i miała dostateczne środki, zawsze ubierałabym się w jedwabie, chociaż przypuszczam, że ilekroć pomyślałabym o kochanej ciotce Janey i o nienawróconych poganach, doznawałabym strasznych wyrzutów sumienia. Ale dużo lat jeszcze upłynie, zanim będzie mnie stać na jedną suknię jedwabną, a tymczasem oddaję co miesiąc część moich pieniędzy z jajek na misje. (Mam teraz pięć kur, wszystkie pochodzą od sząrej kwoczki, którą podarował mi Perry na urodziny, kiedy skończyłam lat dwanaście). Jeżeli będę mogła kupić sobie kiedykolwiek w życiu suknię jedwabną, wiem, jak ona będzie wyglądać. Nie będzie czarna, ani bronzowa, ani niebieska, nie będzie koloru rozsądnego, praktycznego, takiego, jakie zawsze noszą Murrayówny ze Srebrnego Nowiu, o nie! Będzie to suknia z mieniącego się jedwabiu, niebieska przy pewnem oświetleniu, srebrna przy innem, taka, jak niebo o zmierzchu, oglądane przez szyby pokryte szronem. Tu i owdzie zdobna będzie w kawałki koronki, przypominające te drobne piórka śnieżne, uderzające w moje okno. Tadzio mówi, że namaluje mnie w tej sukni i nazwie ten portret: „Lodowata Dziewczyna”. Ciotka Laura uśmiecha się i mówi słodko, łaskawie, w pewien sobie właściwy sposób, którego bardzo nie lubię, nawet u kochanej ciotki Laury:

— Cóż ci przyjdzie z takiej sukni, Emilko?

Tu nie o pożytek chodzi, ale czułabym się w niej tak, jakgdybym była tylko cząstką samej siebie, tą naj-

10