Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Macie jeszcze godzinę czasu. Zaraz mi się brać do roboty! Zapowiadam wam też, że za to, co się dziś stało macie trzy franki kary.
Głuchy pomruk hajerów był odpowiedzią na te słowa. Powstrzymywała ich w karbach jeno surowa, kasarniania dyscyplina, która od przesuwacza, aż do głównego nadzorcy uginała wszystkich pod jarzmo hierarchicznego, ślepego posłuszeństwa.
Levaque i Chaval grozili pięściami, Zacharyasz ironicznie się uśmiechał wzruszając ramionami, a Maheu spoglądał po kolei na wszystkich wzywając ich wzrokiem do milczenia. Wściekłość wezbrała najbardziej w Stefanie. Od czasu, kiedy dostał się do sztolni ciągle wzrastało w nim oburzenie. Spojrzał na Katarzynę, stała z pochyloną głową pokorna, uległa. Czyż to możebne, myślał, by ludzie zabijali się piekielną pracą w tych ciemnościach, nie mając nawet pewności, że zarobią na suchy kawałek codziennego chleba?
Negrel i Dansaert odeszli. Dansaert nie odezwał się już, kiwając na wszystko głową co mówił przełożony. Za chwilę usłyszano w sztolni znowu ich głosy. Stanęli niedaleko i badali belkowanie stropu, które w promieniu dziesięciu metrów od miejsca pracy powinni byli utrzymać w dobrym stanie górnicy.
— A co, nie mówiłem, ci ludzie nie troszczą się o nic! A pan do stu dyabłów, gdzież pan masz oczy?
— Chodzę, doglądam panie inżynierze! — Bąkał Dansaert. — Człowiek ochrypł już od samego powtarzania jednej rzeczy po dziesięć razy na dzień.
Negrel rozwścieklony począł wołać:
Maheu! Maheu!
Wszyscy podeszli szybkim krokiem do inżyniera.
— Patrzcie, — mówił Negrel — jakże to może trzymać. To wygląda na robotę dziecka. Oto belek, który się całkiem nie trzyma w zacięciu... wsadzony jak na kpiny... Na miłość boską co wy robicie? Ha, teraz już wiem czemu nam poprawki pochłaniają takie kolosalne sumy. Wam wystarczy, by się od biedy trzymało, jak długo za