Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

taj każdej chwili aresztowanym, ale myśl powrotu do Requillart napełniała go taką odrazą, ze wołał więzienie. Drżał gdy wspomniał że może znaleść się w ciemnościach, gdy przed oczyma miał jeszcze tylu trupów, a bał się, choć się do tego nie przyznawał, także jeszcze małego żołnierza, który tam w głębi spał pod rumowiskiem skalnem. Przytem więzienie, po wszystkich poniesionych klęskach wydało mu się cichem schroniskiem. Tu w domu miał chwilowo spokój, nikt mu nie czynił wymówek, tylko Maheude spojrzała kilka razy gniewnie na niego i córkę, jakby pytała, czego chcą tutaj oboje.
Dziadek Bonnemort zajmował teraz łóżko malców, spały one z Katarzyną, której teraz nie zawadzał garb Alziry. Maheude uczuwała opustoszenie zwłaszcza kładąc się w wielkie, za szerokie teraz, zimne łóżko. Daremnie brała do siebie Stelkę. Płakiwała po nocach po cichu. Dni mijały jedne po drugich, chleba nie było, a tu i ówdzie użebrane okruchy pogarszały jeno stan oczekiwania śmierci głodowej, która zwlekała ze swem przyjściem.
Piątego dnia, Stefan, którego do rospaczy doprowadziło milczenie Maheudy, wyszedł z domu i powlókł się brukowaną ulicą do kolonii. Ciężyła mu bezczynność, więc wałęsał się dręczony ciągle jedną myślą, myślą co dalej będzie. Od pół godziny chodził już tak, aż wzrastające ciągle niemiłe jakieś uczucie zwróciło jego uwagę na to, iż nie jest sam, ale patrzy nań kilkunastu górników, stojących przed drzwiami swych mieszkań. Reszta jego popularności znikła wśród huku strzałów karabinowych i nie mógł teraz przejść koło nikogo, by spotkany nie rzucił nań płomiennego spojrzenia. Podniósłszy głowę, ujrzał groźne oczy mężczyzn, widział jak kobiety odsunąwszy firanki w oknach, patrzyły nań i pod tym gradem niemych, pełnych nienawiści spojrzeń zmieszał się i nie wiedział czy iść, czy wracać. Opanował go strach, że cała kolonia się zbiegnie i pocznie mu wyrzucać swą nędzę. Pod wpływem tej obawy zawrócił do domu.
Ale scena, jaką tu zastał wyprowadziła go do reszty z równowagi.