Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— On jeden zdolny wymierzyć wielki cios! — ciągnął dalej. — Twoi uczeni plotący o powolnym rozwoju, to pluskwy. Nim miną trzy lata, Międzynarodówka stanie się w jego ręku narzędziem, mieczem, który zniweczy zgniłe społeczeństwo.
Stefan wytężył słuch, chciał się dowiedzieć coś bliższego o tym kulcie zniszczenia, o którym mówił maszynista tak niejasno, jakby chciał zachować dla siebie tajemnicę.
— Powiedzże mi nareszcie... Jaki macie cel?
— Zniszczyć wszystko... narodowości, rządy, własność, Boga, religię!
— Dobrze, ale cóż z tego wyniknie?
— Powróci komunizm pierwotny, bez form, wstanie nowy świat i wszystko zacznie się od początku.
— A środki do celu? Jak chcecie to osięgnąć?
— Ogniem, trucizną, sztyletem! Zbójca jest prawdziwym bohaterem, mścicielem społecznym, jedynym rewolucyonistą czynu, nie czerpiącym myśli z bibuły. Powódź zamachów musi przerazić mocarzy i zbudzić lud ze snu!
Twarz Souvarina stała się straszną. W uniesieniu wstał z krzesła, oczy jego miotały pioruny, a ręce wpiły się w brzeg stołu. Z przerażeniem patrzył nań Stefan, a na myśl mu przyszły zasłyszane pogłoski o minie pod pałacem carskim, o zarżnięciu dyrektora policyi, o metresie Souvarina jedynej kobiecie, którą kochał, powieszonej w Moskwie pewnego jesiennego poranka, o tem jak ponad głowy tłumu zamieniła ze swym ukochanym ostatnie miłosne spojrzenie.
— Nie, nie! — wymruczał, energicznym gestem odpędzić usiłując straszne obrazy. — Do tegośmy jeszcze nie doszli! Zabijać? Palić? Przenigdy! Nie, to jest podłe, niesprawiedliwe! Robotnicy oburzyliby się i sami zamordowali takiego potwora.
Nie mógł tego pojąć, rasowe instynkty sprzeciwiały się idei zniszczenia, zmiecenia życia w ziemi. I cóż potem? Jak powstanie świat nowy?