czrowania, gdy ginął w jego ustach. W końcu spostrzegł ich żarłoczne miny i pobladłe twarze.
— Czy dzieci jadły mięso? — spytał.
Maheude zawahała się.
— Wiesz, — ciągnął dalej — że nie lubię niesprawiedliwości. Odbiera mi apetyt, gdy stoją tak żebrząc o kęs jedzenia.
— Ależ naturalnie! — zawołała z gniewem. — Miały, rozumie się. Cóżto, czy ich nie znasz? Połknęłyby wszystko i jeszczeby chciały więcej! Alziro powiedz... wszak prawda, że wszyscy jedliśmy mięso?
— Jedliśmy wszyscy ojcze! — odparła garbuska, kłamiąc w takich razach ze spokojem dorosłej osoby.
Lenora i Henryś zdrętwieli ze zdumienia i oburzenia na kłamstwo bezczelne za co zawsze dostawali rózgi. Małe ich dusze poczęły się buntować, chciały zaprotestować i powiedzieć, że może ktoś jadł, ale ich przy tem nie było.
— Wynoście mi się precz! — krzyknęła matka i odpędziła dzieci w drugi kąt izby. — Wstydzić się powinnyście jak psy natrętnie cisnąć się do ojca gdy je. A gdyby nawet sam tylko miał mięso, to czyż za to nie pracuje, gdy wy nicponie, gałgany kosztujecie tylko rodziców... i to więcej nawet jak dorośli.
Maheu przywołał dzieci do siebie, posadził każde na jednem kolanie i podzielił się z nimi resztą głowizny. Każde dostało swą porcyę. Krajał im mięso w małe kostki, a malcy połykali je chciwie.
Skończywszy odezwał się do żony:
— Nie będę teraz pił kawy. Wolę wprzód się umyć... Pomóż mi wylać brudną wodę.
Wzięli beczkę za uszy i wylali jej zawartość do zlewu przed domem. Jeanlin zszedł z góry. Ubrany był w suchą odzież, miał na sobie płócienne spodnie i bluzkę z brata za wielką nań trochę. Gdy matka spostrzegła, że wymyka się przez napół otwarte drzwi zatrzymała go i spytała.
— Dokąd idziesz?
Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/120
Wygląd
Ta strona została przepisana.