Strona:Emil Zola - Germinal.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zgrabnymi zgrabnymi ceglanymi budynkami i kominami, co jak rogi groźnego zwierza wznosiły się w górę, wydała mu się w tem mdłem oświetleniu olbrzymim potworem czyhającym na ludzi i pożerającym ich masami. Potem począł myśleć o sobie, o swojem życiu, życiu wagabundy, od kiedy zaczął szukać pracy, to jest od dni ośmiu. Potem ujrzał się napowrót w warsztacie kolejowym w Lille, skąd go wygnano za to, iż pobił przełożonego. W sobotę przybył do Marchiennes, gdzie się spodziewał znaleść zajęcie w hutach. Ale ani tam, ani w Sonneville roboty nie było. Niedzielę spędził ukryty wśród belek wielkiego składu, drzewa, skąd go o drugiej w nocy wygnał dozorca. Nie posiadał ni grosza, ni okruszyny nawet chleba. I cóż się z nim stanie na tych ogromnych rozłogach, gdzie nawet schronić się niema gdzie przed lodowatym wiatrem? Gdzie iść? Tak, — rozmyślał — to kopalnia węgla. Zapatrzył się w grupę budynków fabrycznych, słabo oświetlonych latarniami, gdy nagle otwarły się drzwi kotłowni, buchnęła fala światła, ujrzał jasne paszcze pieców, czarne cielska kotłów i sylwetki ludzkie na tle jasności i pojął teraz dokładnie, że to regularne dyszenie uchodzącej pary nadawało fabryce pozory olbrzymiego, ciężko oddychającego potworu.
Tymczasem pomocnik poganiacza grzał się u ogniska i spoglądał na przybysza. Stefan właśnie zamierzał podnieść swe zawiniątko, gdy głośny kaszel oznajmił mu, że stary wraca. Powoli wyłaniał się z ciemności wraz ze swym żółtym koniem, ciągnącym sześć wózków naładowanych na nowo.
— Czy są fabryki w Montsou? — spytał Stefan.
Stary splunął znowu czarno i głosem przez wiatr przerywanym odparł:
— O, fabryk tu nigdzie nie brak. Inaczej tu było co prawda przed trzema, czy czterema laty! Wszędzie huczały maszyny, nie można było nastarczyć robotników... a jakie były zarobki! Teraz inaczej, trzeba przyciągać paska. Prawdziwa nędza panuje w całym kraju, robotnik nie może znaleść pracy, fabryki zamykają się jedna po drugiej, może to i nie wina cesarza, ale poco mu było wdawać