Strona:Emil Szramek - Juliusz Ligoń.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
wzięto go na trzy lata do wojska a zaledwie pół roku w domu, znów w tych dniach go powołano i za to jeszcze stary ojciec z żoną i dwoma małymi dziatkami ma chodzić na żebraczkę? Za to, że wierny jest swojej religii i narodowości? że ma dużo książek?”
„O, to jest wielkim dla mnie zaszczytem, że Pan Bóg dał mi się zrodzić z rodziców polskiej narodowości. W tym to ukochanym polskim narodzie najwięcej znajduje się świętych, z których można brać wzór do cnotliwego życia! W tym to polskim narodzie najwięcej sławnych rycerzy, którzy tak dzielnie Europę a i Niemców piersiami swymi zasłaniali od nieprzyjaciół Tartarów i Turków okrutnych. W tym to kochanym języku polskim znajduje się tyle miłych wyrazów łączących się z Bogiem, jak w żadnym innym! Tego też więc języka, tej mowy, która od Boga przez kochanych rodziców w spuściźnie otrzymałem, nie zamieniłbym nigdy na inny i życzę każdemu co jego, ale nie opuszczę swego! I dlatego zaszczytnym jest dla mnie, że mam tyle książek, z których mogę czerpać wiadomości o moim narodzie, i z których mogę się pouczać, żeby nie być głupcem, którego do niczego w kraju nie można potrzebować.”

Za tę korespondencję wytoczono mu proces i w ten sposób dwa razy jeszcze odwiedził, jadąc na termin sądowy, „rodzinną kołyskę, miły Poznań”. Tam znalazł gościnne przyjęcie u państwa Krzyżanowskich. Skazano go na sto marek grzywny, a redaktor „Kuriera Poznańskiego” musiał nawet iść na trzy miesiące do więzienia.