Strona:Emil Szramek - Juliusz Ligoń.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego rewizję, przy której zelżono mu żonę i zabrano wszystkie książki i nawet ordery. Napisał o tym ciętą korespondencję do „Kuriera Poznańskiego” (1875, nr 94). Książki pakowano „niby jak kartofle do miechów od żyda pożyczonych, przy czym p. komisarz wymyślał i klął, co mu ślina do ust przyniosła, np. „Hier ist eine ganz verfluchte polnische Räuberbande, polnische Spitzbuben” itd., na żonę zaś „verfluchte alte Hexe” i gorsze jeszcze wyrazy, plując i wołając, że się możemy wstydzić, że będę wypędzony z roboty a potem musimy iść żebrać itd.
Rzeczywiście wyzbyto Ligonia z pracy, choć mu żadnej winy nie udowodniono i wszystkie książki trzeba było zwrócić. Uniesiony gniewem sprawiedliwym dał wtedy swobodny upust swemu oburzeniu w „Kurierze Poznańskim”:

„Krzyczycie, panowie, przed światem, żeśmy są niebezpieczni dla państwa, ale to właśnie przeciwnie, wyście są niebezpieczni, bo wypędzacie takich z roboty, którzy poczciwą pracą żywią siebie i familię i chcecie, żeby chodzili na żebraczkę. Chcecie umorzyć głodem dziatki tego ojca, który 15 lat służył szczerze królowi i na każde zawołanie był gotów stanąć w szeregi, żeby was zasłaniać piersiami od nieprzyjaciela. Wypędzono z roboty bez winy starego ojca, który się cieszył na pomoc najstarszego syna a oto zaledwie dorósł on 20 roku, tak samo