Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Zamiast przedmowy.

Jep z licznymi towarzyszami swymi opuszcza Francyę jako więzień stanu. Setki, tysiące mu podobnych wygnanych do Afryki lub do innych kolonij karnych. Ilość ofiar, której wymagał porządek, zaprowadzony przez zamach stanu Ludwika Napoleona, jest nieznaną. Tak zwane »komisye mięszane«, ustanowione przez uzurpatora krzywoprzysięzcę, nie były nawet sądem administracyjnym; siepacze rozprawiali się z obrońcami konstytucyi bez »formalności«, bez protokołów, bez wyroków pisanych. Nie chciano nawet mieć świadków dla potomności, dla historyi.
Liczby ofiar nie znamy więc. Czyż przynajmniej można mieć pojęcie o tej liczbie z rozmiarów walki stoczonej, ze skuteczności i wytrwałości oporu przeciw zamachowi stanu? Skutecznym opór ten nie był, nietylko dlatego, że spiskowcy nie zostali zwycięscami, ale przedewszystkiem dlatego, że pomimo walki i ofiar licznych nie zostawił nawet śladu moralnego. Nazajutrz po zwycięstwie zbrojnem, Ludwik Napoleon mógł pochwalić się zwycięstwem moralnem. Prawie ośm milionów oświadczyło się za zamachem stanu, a wobec tego najlepsze umysły Francyi powiedziały sobie: stało się! Nawet George Sand radziła poddać się rzeczywistości i oczekiwać spokojnie jutrzenki nowej.
Wytrwałym, oporu tego w imieniu prawa