nowajczyni w mniemaniu Felusia, który nie rozumiał, że i zwierzę cierpi i może stanąć w swojej obronie — czemprędzej jednym skokiem umknęła z pokoju. Nie gonił jej podrapany boleśnie chłopiec, bał się pazurów, które go aż do krwi poraniły.
Wymyślał tylko kotce od obrzydłych kociurów, bandytek, zbrodniarek i szlochał, zwłaszcza gdy widział na ręku ślady zadrapania i krew. A tu jeszcze nie było się przed kim skarżyć...
Niania poszła na strych wieszać bieliznę, służące, korzystając z nieobecności państwa porozchodziły się do znajomych.
Na szczęście dał się słyszeć turkot powozu, to rodzice wracali z wizyty.
Feluś wiedział, że mamusia jak tylko się rozbierze z okrycia przyjdzie do jego pokoiku.
To też ułożył minkę jaknajboleśniejszą i gdy weszła rzucił się do niej z płaczem, pokazując podrapaną rękę.
Strona:Elwira Korotyńska - Zasłużona kara.djvu/17
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.