Strona:Elwira Korotyńska - Trzej królewicze.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój synu, co znaczy ten klucz? — spytała.
Zmartwił się ksiądz tem zapomnieniem prośby umierającej matki i pojechał czemprędzej, aby wziąć dziewczynkę do domu.
Jak tylko włożył klucz do drzwi chaty, zawołała córka zmarłej.
— Mamo, już przyszłaś?
Odpowiedzią na zapytanie było wejście księdza do chaty.
— Uspokój się, moja córko! — rzekł — matka twoja jest u mnie.
I zaprowadził ją do swego domu.
Wszedłszy na plebanję, znów poczęła rozpaczliwie wołać:
— Mamo! mamo!
Ale wołanie jej było próżne — matka leżała już w grobie.
Musiano wkońcu powiedzieć prawdę, a wtedy biedne dziewczę oddało się bezgranicznemu smutkowi, wreszcie znikła pewnego dnia i nie wróciła już więcej.