Strona:Elwira Korotyńska - O krasnoludkach i żelaznej górze.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

boty). Ach, ja nieszczęsny! zabije mnie ten zły krasnoludek, chyba zaprzestanę... Lecz nie! nie! (uderza oskardem i otwór ukakazuje się duży, przed nim jasność, kwiaty, śpiew ptaków).
OLAW. O, Boże! jak tu cudnie! co tu woni, co słońca... opromieniło mię ono tak, że nie czuję bólu i znużenia... Natychmiast idę do króla! (wybiega i widzi staruszkę zmienioną w prześliczną królewnę). Jakżeś piękna! Skąd się tu wzięłaś?
KRÓLEWNA. Pójdź, Olawie, mężny piękny młodzieńcze. Otom twoja na wieki! Jam tą staruszką, co siedziała u skały. Gdybyś nie dał mi płaszcza, nie żyłbyś już biedne chłopię... Miłosierdzie da ci moc.
OLAW (podchodzi do niej). O, ty cudna!
KRASNOLUDEK II (nadbiega i dotyka królewny, ta pada nieżywa). Masz za to, żeśi