Przejdź do zawartości

Strona:Elwira Korotyńska - Jasełka.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Scena 1.
Jaś, Aniołek, potem Matka i Ojciec (zmrok).

Jaś (leży chory w łóżeczku, mówi w półśnie):

Na kwiaty padają rosy,
Ja biedny, głodny i bosy.
Ach dokąd, dokąd się skryję?
A wicher strasznie tak wyje...
A niebo ciemne, ponure,
Słońce się skryło za chmurę...
(usiada na łóżeczku i szlocha.)

Aniołek (staje przy nim):

Jasieńku, braciszku mały,
Patrz, już się chmury rozwiały
I jasność ogarnia ziemię...
Ach! ciesz się ludzkie ty plemię!...

Jaś (unosi główkę):

Kto mówi? Czyj to głos słyszę?
Ach kto rozdźwięczył mi ciszę?
Kto cudnym głosem tak cieszy?
Czyliż z anielskiej to rzeszy?

Aniołek:

Zgadłeś... Niewinne dzieciny
Co bez najmniejszej są winy
Z aniołmi mówić są w stanie...
Ach! wznieś oczęta, kochanie...

Jaś (wskakuje z łóżeczka):

O nieba! wzrok mój nie myli!
Aniołka widzę w tej chwili...
Jakem szczęśliwy, o, Boże!
— 2 —