Strona:Elwira Korotyńska - Dziecięce lata Kościuszki i Poniatowskiego.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —

Drogą po stepie w śnieżycy mocy
Jedzie kibitka w bezmierną dal,
A wicher z wyciem zda się chychoce,
Ból w sercu budzi, głęboki żal...
A w tej kibitce postać młodzieńca,
Smutne lecz dumne spojrzenie słał,
Na twarzy jego szczątki rumieńca,
Lecz i ten wkrótce gdzieś zniknąć miał.
I wtem załamał w bezsilnej męce,
Okutą w kajdan pieszczoną dłoń,
I pękło serce w żałości wielkiej,
Zwisła ku ziemi zmartwiała skroń...

KOŚCIUSZKO. Piękny wiersz! Piękna śmierć!
KILIŃSKI. Szkoda dziecka! Byłby wojak nielada!
JÓZEF. Ktoś zagląda z poza firanki... Michałku! zobacz.
KOŚCIUSZKO. Szpieg może jaki?
KILIŃSKI. Na gałąź go!
KOŚCIUSZKO. Ściąć kosą!
KILIŃSKI. Szpiega wiesza się zwykle...
KOŚCIUSZKO. Na śmierć zdrajcę!
MICHAŁEK (wprowadza opierającą się cygankę). Oto jest! Podglądała was panicze!
JÓZEF. Coś za jedna? Mów! Szpiegiem jesteś?
CYGANKA. Powróżyć przyszłam. Jaki ja tam szpieg!