Strona:Elwira Korotyńska - Dziecięce lata Kościuszki i Poniatowskiego.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —

KOŚCIUSZKO. Ale jej brat najstarszy.
JÓZEF. Dobrze, dobrze, zobaczymy.
KILIŃSKI. A! jaki mi żal Cesia! W kajdanach, jak zbrodzień! to okropne...
JÓZEF, Nie czas żałować róż, gdy lasy płoną...
KILIŃSKI. Pięknie powiedziane! Masz rację! (wchodzi Michałek)
MICHAŁEK. Paniczu! Książe rodzic ma przyjść tutaj i książki i zeszyty przeglądać — wie już o paniczu Cesiu i boi się o panicza. Przyszedłem, by was paniczu uprzedzić. Wiem że macie niedozwolone piosenki...
JÓZEF. Mam i coś więcej.
MICHAŁEK (ciekawie). A i co jeszcze? Broń Boże, kule lub proch? Paniczu, dom może wylecieć w powietrze...
JÓZEF. Nie bój się Michałku, tego to nie mam, niestety!
MICHAŁEK. Powiedzcie mi paniczu, takiem ciekawy!
JÓZEF. Nie zrozumiesz!
MICHAŁEK. Takiem głupi? A jak panicz chce, żeby czego książe rodzic nie wiedział, to Michałek mądry...
JÓZEF. Kocham ciebie Michałku i wdzięczen ci jestem za twe przywiązanie... Idź teraz, muszę parę zeszytów ukryć przed ojcem — zniszczyłby mi napewno!