Strona:Elwira Korotyńska - Dziecięce lata Kościuszki i Poniatowskiego.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 13 —

JÓZEF. Nie zapominaj o nim nigdy, a jeśli przetrzyma trudy i do nas powróci, jakże czule go będziemy witali!
KOŚCIUSZKO. Panna Tosia miała nam coś powiedzieć.
TOSIA. Płakać mi się chce, jakoż mówić będę?
KILIŃSKI. Ten wiersz pewnie smutny, bo o czem wesołem moglibyśmy mówić?
JÓZEF. Smutna jak los ojczyzny i jak ci co za nią chcą cierpieć... (do Tosi) Mów, Tosiu...
TOSIA.

Schowaj matko suknie moje,
Perły, wieńce z róż,
Jasne szaty, świetne stroje,
To nie dla mnie już.
Niegdyś jam złoto, srebro lubiła,
Gdy mi nadziei wytryskał zdrój,
Lecz gdy do grobu Polska zstąpiła,
Jeden mi tylko przystoi strój,
Czarna sukienka![1]

(zakrywa twarz rączkami). Nie mogę! nie mogę więcej mówić!... może kiedyśindziej... wybaczcie... biedny Cesio... (wychodzi).
KOŚCIUSZKO. Dziecko o wielkim sercu.
KILIŃSKI. Serduszko połączone z męstwem — prawdziwa Polka! Wiesz co Józiu, gdy dorosnę, daj mi ją za żonę...

JÓZEF, Paradnyś! albom ja jej rodzic?

  1. Przypis własny Wikiźródeł Fragment wiersza Konstantego Gaszyńskiego pt. Czarna sukienka.