Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XLI

Wszystkim dziękuję, którzy w sercu mię kochali,
Głębokie wszystkim onym składam dziękowania,
Których słuch się ku więzień murom chwilę skłania,
Aby z pieśni mej przejąć, nim wyruszą dalej,

To, co głośne, aż wrócą do kupieckiej szali
Czy do świątyń, gdzie żaden ich zew nie dogania.
Lecz ty, coś głos posłyszał szemrzący śród łkania,
I, aby pojąć słowa, któremi się żali,

Lutnię swą własną, boską, rzuciłeś na stronę...
Poucz mię, jak dziękować tobie! O, niech skrycie
Ożywiającą duszę treścią tak rozpłonę,

Ażby w lata odległe jaśniała w rozkwicie:
Niech dla niej wyraz pełny i cześć znajdą one,
Wielbiąc Miłość, co przetrwa mimolotne Życie!