Strona:Elizabeth Barrett Browning - Sonety.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XXII

Kiedy nasze dwa duchy stają oko w oko,
W milczeniu, dwaj wyniośli potęgi anieli,
Aż z kończystych przegubów ich skrzydł ogień strzeli,
Znać dając o żywiole pod formy powłoką, —

Powiedz, jaką nam krzywdą ziemia dość głęboko
I gorzko szczęście nasze struć może? Jeżeli
Wyżej wzlecim — tam tłoczno śród cherubów bieli,
Każdy z nich rad, nad cenną, otchłanną zatoką

Ciszy naszej — upuścić wybornej krąg pieśni,
Szczerozłoty. Zostańmy tu raczej, mój Miły,
Na ziemi, — kędy sprzecznym rozgwarem cieleśni

Odtrącą, wyodrębnią czystych duchów siły:
Gdzie ciemność i godzina śmierci zewsząd cieśni,
Tam się, na dzień, co zejdzie, miłością stopiły.