Strona:Eliza Orzeszkowa w literaturze i w ruchu kobiecym.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie powinno. Byli strofą, która przedłużyła pieśń, byli iskrą przechowaną dla przyszłego płomienia, posłusznym wątkiem w ręku Najwyższego Tkacza przeznaczeń narodów i ludzi.
Teraz, gdy wkrótce już może słońce wzejdzie, któż ze śmiertelnych odgadnie, gdzie oni będą, czem będą, jakie miejsce ich będzie w nieśmiertelności!
Jeżeli Szanowna Pani zapyta, dlaczego nieznajoma i daleka ćwiartkę poprzedzającą zapisałam, to powiem, że na podziękowanie i na pamiątkę. Mieści się na niej, w streszczeniu krótkiem historya mego życia i pogląd mój na to życie. Mieści się też w jej końcu artykuł wiary mojej, którego wyjaśniać nie będę, bo wzrok Pani dojrzy go za zasłony słów, choćby niejasnych. Wierzę, jak wierzyli wszyscy trzej archaniołowie romantycznej poezyi polskiej: duchami nieśmiertelnymi jesteśmy, pełnimy na ziemi zadanie, włożone na nas przez Tego, którego nie znając czujemy i od sposobu w jaki je pełnimy, zależy poniżenie lub wywyższenie nasze w następnej strofie istnienia. W tem spoczywa pojęcie nagród i kar. Niema dla wykształconego ducha, który zadaną mu pracę wysoką źle spełnił, kary innej, niż strącenie go do sfery prac niższych. Nasza praca była wysoką, bo na imię jej było: walka o sprawiedliwość i światło. Może ci nawet z robotników, którzy ułomnie ją pełnili, karanymi nie będą dlatego, że drugiem imieniem jej było: cierpienie.