Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lata nie wiek. A jemu tylko ośmnasty roczek wtedy szedł... Niebardzo ja smucił się, że on tam trzy lata posiedzi. Rozumu, myślę, nauczy się, łagodności nauczy się...
— Nauczył się? — zapytał przybyły; — cha, cha! Cóż, czy nauczył się? A?
Stary w ziemię patrząc, wielką głową trząsł.
— A-le! nauczył się Kab hetak czorci złe dusze uczyli! Jak powrócił do domu, to i dnia spokojnego w chacie już nie było. Siądzie bywało i opowiada, jak złodzieje po nocy kraść chodzą i wszystkie zamki otwierają. «Na wszystko są sposoby, mówi, a ja wszystkie sposoby wiem» albo, mówi: «ochota to ludziom po takich chatach siedzieć: biedować i harować, kiedy na świecie tyle bogactwa jest i do niego łatwym sposobem dojść można». Ja jego kułakiem w plecy: «Ot tobie, mówię, łatwy sposób o złodziejstwie i paskudztwie niejakiem nie myśleć!» A on do mnie: «Nie biej, tatku, bo ucieknę i tyle mnie zobaczycie!» Za czapkę i do karczmy. Pić nauczył się. Wprzódy nie pił, wiadomo, dziecko, co jemu 17 latek ledwie skończyło się. A tam i tego nauczył się. Upije się, bywało, i po całej wiosce hawantury dokazuje: z parobkami bije się, dziewczęta łapie... Ja do niego dobrym sposobem: «czy tobie