Strona:Eliza Orzeszkowa - W zimowy wieczór.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkiemu i wszystkim. Chwilami zdawało się, że czegoś lub kogoś wzrokiem szukał. Spoglądał na tapczan, potem na szczyt pieca, potem znowu na tapczan. Nagle zapytał:
— A żonka wasza, panie gospodarzu, żyje?
— Już dawno umarła... z dziesięć roków już będzie jak umarła... — zagadała baba, wypitą wódką skrzepiona i ożywiona... — tego samego lata umarła, jak mnie ze dworu odprawili... wtenczas mnie Szymon do swojej chaty przytulił; niech jemu Pan Bóg najwyszejszy zato we wszystkiem dopomoże... Krystynie w gospodarstwie dopomagaj, powiedział...
— Umarła — przerwał gość, a znieruchomiałe jego oczy tkwiły znowu w twarzy rozgadanej baby; — a wam, matko, Nastula na imię... we dworze gospodynią folwarczną byliście...
— A toż! — z uradowaniem wykrzyknęła baba.
— A zkądże wy o tem wiedzieć możecie? — zagadnął Aleksy.
Ale przybyły pytania tego nie usłyszał, czy na nie odpowiedzieć nie chciał. Po ścianach teraz oczami wodził.
— Dawnoście, panie gospodarzu, tę chatę zbudowali?