Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   171   —

zalegało głębie jéj złoconego łona, ciemną i przez nikogo nie ściganą chmurą, ku dalekim udali się brzegom; rozkuci niewolnicy padli w objęcia swoich wybawców; bogacze i możni żyć przestali, więc żaden głos, żaden szmer, żadne na ziemi lub w powietrzu drgnienie nie mąciły spokoju tego świeżego wielkiego cmentarza.
Wzamian, na wodach rozległych żyło, wrzało, ruchem barw, linii szat i obliczy mieniło się państwo ludne, ogromne, bogate, niewiedziéć zkąd, chyba z tajemniczych otchłani podwodnych lub z pełniejszego jeszcze tajemnic łona ludzkości powstałe. Wczoraj go tu nie było i wkrótce znowu na puste rozłogi morza wiatry i fale uniosą jego domy, dziwnie ruchome domy, których wdzięku zazdrościć-by mogły nimfy, bogactwa mocarze, a lotności strzały.
Nieduże, hyże, zdrabne i ciche te myszy morskie miały gibkość wężów, łot strzał i niespożytość hydry, na pociski wystawiającéj głowy niezliczone i które coraz odradzać się mogą. Było ich mnóstwo, a wszystkie na swych masztach, krawędziach i dziobach wywieszały zwycięzkie palmy i wieńce; wszystkie téż miały ozdoby swe i godła; bijące w przestrzeń tęczami barw i blaskami drogich metali. Tu, na wysmukłym przedzie statku sęp albo jastrząb rozpinał srebrne skrzydła, owdzie sfinks złotooki zamyśloną źrenicą wyczytywał w przestrzeni tajemnicę świata, tam jaszczurka z nad Nilu