Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  163 — 

Parę razy téż popadł w podejrzenie i niełaskę u zwierzchności. Minęło to prędko; wykazał niewinność swą, do łask przywróconym został; lecz każde z przejść tych przechorował ciężko. I z innéj jeszcze strony doświadczał on wzruszeń silnych, dokonywał prac niemałych. Spekulował. Czas jakiś prowadził handel futrami i rybami; po wiele téż razy brał podrady, czyli podejmował się za pewną, oznaczoną sumę, czegoś komuś dostarczyć, coś dla kogoś zbudować. Trzeba tu było nietylko bystrego objęcia całości interesu, ale i bardzo drobiazgowych, trafnych kombinacyi. Trzeba było jeszcze bacznego dopilnowania sprawy i zaciętego, jak się wyrażał, ogryzania się z mnóztwem współubiegających się, niechętnych, podstępnych. A zwierzchność? Zwierzchnicy zmieniali się często. Ten miał takie gusta, poglądy, obyczaje, tamten inne, a ów jeszcze inne. Aby nie osiąść na mieliźnie, trzeba było przedewszystkiém badać bieg wody, a zbadawszy go, nie stawiać mu oporu. Tak, to tak, inaczéj, to inaczéj. Choć czasem dusza buntowała się, krew wrzała, ręka drgała, — milcz duszo, zastygnij krwi, zesztywniéj ręko! Służba! Z początku Kotowicz doświadczał tych zaburzeń wewnętrznych, które krew całą rzucają do głowy i w tył ją odginają ruchem dumy człowieczéj. Potém przestał doświadczać ich. Zwyciężył siebie wiele razy i zwyciężać już nie potrzebował. Ubyło mu przez to cierpienia, przybyło otrzymywanych łask. Służba!
Oto co przeniósł, przecierpiał i czego dokonał Ignacy Kołowicz. Wyryło to na czole jego kilka bruzd, niegłębokich wprawdzie, zawsze jednak zaprawiających świeżość lica jego odcieniem znużenia. Wynikami zaś téj pracy życiowéj były: urzędowa posada, którą zajmował, znaczna ilość medali i krzyżów, któremi pierś swą zdobić miał prawo, jemu samemu tylko wiadoma liczba ulokowanych na kilku bankach papierów publicznych, pstry szlafrok turecki, perskie pantofle, cybuch sandałowy i wszystko, wszystko słowem, co było z nim,