Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
25
PIEŚŃ PRZERWANA

zniknął uśmiech żartobliwy, ramię jego silniej oparło się o sztachety, po chwili też przemówił:
— Widzę książkę w koszyczku... pani lubi lekturę?
— Tak, bardzo lubię czytać...
— Cóż to jest... ta książka?
Wyciągnął rękę nad sztachetami, ona, nie zaraz i z wahaniem, jednak podała mu przedmiot żądany.
Cóż on sobie myśli, doprawdy? Stoi i stoi! Rozmawia i rozmawia. I nie mówi kim jest! To niegrzecznie, choć z drugiej strony... jest bardzo grzecznym!
Książka miała okładkę grubą i zniszczoną, cała zresztą była zniszczona, czytana zapewne po wiele razy i przez wiele osób. Nieznajomy otworzył ją, zaczął