Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sto piękności skończonych za jej wdzięk prosty, skromny... za jej oczy złote... za jej uśmiech słodki...
Opuścił ręce, rzucił się na fotel.
— Cóż, kiedy »zniknęła jak sen jaki złoty!«
Zakrył ręką oczy, umilkł. Młody brunet z wesołą i śmiałą twarzą zasępił się, myślał.
— Więc to jednak tak na seryo! — rzekł półgłosem i więcej jeszcze spochmurniał.
Po chwili wstał, zbliżył się do swego dostojnego przyjaciela i tonem pocieszania mówić zaczął:
— Więc niech ją książe odnajdzie! Nic łatwiejszego... w mieście tak niedużem.
Książe podniósł głowę i zatopił w nim spojrzenie ostre.
— Po co? — rzekł, — to taka,