Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
218
ELIZA ORZESZKOWA

wi jeszcze — ja z ojcem mówić o tem nie będę, bo nie mogłabym spokojnie, a jemu trzeba powiedzieć najspokojniej...« Poszłam tedy i sama panu Teofilowi rozpowiedziałam, wytłomaczyłam, zaproponowałam. To człowiek rozsądny. Zrozumiał, zgodził się i jeszcze mi dziękował. Córkę, kiedy przyszła do domu, uścisnął, trochę też i wygderał, trochę... W nocy podobno bardzo kaszlał, ale przejdzie mu to, przejdzie... Ja zaś dziś raniutko, łapu capu manatki i graty swoje kazałam tragarzom przenieść tu, ich tam, i już! Powiedziałam księciu panu wszyściuteńko jak było, bo to się należało... Serce nie sługa, a czy książęce, czy chłopskie, to wszystko jedno. Kiedy boli, to boli...