Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
202
ELIZA ORZESZKOWA

Ona, z szeroko otwartemi oczyma zaszeptała:
— Pan... książe?
Było w tym szepcie coś prawie obłąkanego.
On zaczął znowu:
— No tak... ale cóż stąd? Czyż dlatego...
I próbował wziąć znowu jej ręce. Ale ona podniosła je ku głowie, zatopiła we włosach, i z ust jej wypadł krzyk bez słowa... tak głośny, że rozległ się po dwu ogrodach. Jednocześnie odwróciła się i jak w przestrachu śmiertelnym biegnąc, zniknęła w ciemnościach.