Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
170
ELIZA ORZESZKOWA

czepek i koronki zsunęły się z kolan jej na ziemię.
Przyjemski, który znajdował się już o kilka kroków tylko od niej, przystąpił bardzo szybko do niej i w mgnieniu oka przyklęknąwszy na jedno kolano, jedną ręką podniósł spadłe na ziemię przedmioty, drugą podał jej więź kwiatów.
Jedno mgnienie oka, jeden ruch, jedno spojrzenie w głębinę jej oczu, i znowu stał przed nią, a ona twarz płonącą kryła w kwiatach.
Naprędce zerwane, ułożone w więź niesforną, były to kwiaty piękne, rozmaite i pachnące. Woń ich silna i barwy jaskrawe zlały się dla jej zmysłów, serca, wyobraźni w jedno wrażenie wstrząsające z sekundą, w której ten piękny człowiek klęczał przed