Przejdź do zawartości

Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
125
PIEŚŃ PRZERWANA

dowało ją ożywienie, z którem ojciec rozmawiał z gościem. Musiał to być czarodziej prawdziwy, skoro potrafił w czasie tak krótkim zetrzeć z twarzy człowieka zmęczonego wyraz apatyi i skwaszenia.
Zapytywał go był o miasto, w którem stary kancelista spędził całe życie, i tym sposobem dotknął odrazu przedmiotu, najprawdopodobniej dobrze znanego mu i nieobojętnego. Wygrycz mówił obszernie o ludności miasta, różnych jej warstwach, stopniu zamożności każdej z nich. Mowa jego, zrazu powolna i trudna, jak bywa z ludźmi odzwyczajonymi od prowadzenia rozmów, stała się po kilku minutach dość ożywioną; przytem w ciemnych oczach