Jak czarodziejski kobierzec w bajce, dramat ten przenosi nas z nizin i aktualności ziemskich w najwyższe strefy ludzkiej myśli, jej zagadnień i symbolów.
Motto książki brzmi: »Abyssus abyssum vocat!« »Otchłań rozmawia z otchłanią«. I motto prawdę mówi, nie przesadza. Prawdziwe to są otchłanie i tak głębokie, że prawie bezdenne, nad które przyprowadza mas wielka poetka.
Jedna wgłębieniem nieścignionem wzbija się ku wysokościom niebieskim, dno drugiej wżarte w niezgłębione wnętrzności ziemi, a usta obu, rozwory bezgraniczne, zwrócone są wzajem ku sobie.
Pierwsza otchłań jest pełna światła, drugą po brzegi zalewa ciemność. Patrzą na siebie oko w oko, długo, nie znając się i nie widząc. Trudno światłu przejrzeć ponurą duszę ciemności; trudno ciemności wznieść wzrok ponury ku olśniewającemu światłu. Jednak przychodzi moment spotkania się i zaznajomienia, a z momentu tego, jak z dwu chmur piorun, wystrzeliwa dramat.
W otchłani górnej płonie ognisko ducha i od niego