Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 185 —

»On w piersi ludzkiej drga i zwie się Miłość,
I on rozcina tu losów zawiłość«.

Przemieniły się tedy w duchu poety wszystkie wartości tego świata. To, w czem świat widzi blask, potęgę, obietnice rajów ziemskich, dla niego jest niczem wcale, lub gorzej niż niczem, bo »krwią i błotem«, lub narzędziem urobionem »w kuźni czarta«. W zamian tego, co świat współczesny zdjął ze swych ołtarzy, jako coś przeżytego, albo zbyt surowego, niemiłego, on widzi wszystko.
Ten przepastny rozdźwięk pomiędzy prawdą jego i prawdą świata poeta dostrzega jasno, lecz wie zarazem, że dla jego narodu, daleko więcej niż dla narodów innych, wybór pomiędzy dwiema temi prawdami jest wyborem pomiędzy życiem a śmiercią. Więc nad krawędź otchłani i na ciasny przesmyk rzuca błagalne wołanie:

Bądź arcydziełem nieugiętej woli!

…Bądź strojem w rozstroju,
Bądź tym pokarmem, który serca żywi,
Bądź im łzą siostry, kiedy nieszczęśliwi,
A głosem męskim, gdy się w męstwie chwieją!

· · · · · · · · · · · · · · · · ·

W walce z tem piekłem świata, co się złości,
Zawsze i wszędzie bądź siłą, co skłania,
Nad śmierć silniejszą siłą ukochania,

Bądź piekłem miłości!

Rozumiał dobrze poeta, do jak błyskawicznych stref i niebosiężnych wysokości podnosi w swych rękach Ideę, więc były momenty, w których do duszy jego zaglądało blade widmo trwogi.